Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych wzruszeń Thackeraya, lub gruntowności George Eliot. Należy tu stwierdzić, że wino Dickensa było dość mocne by znieść rozcieńczenie. Biorąc naogół, może jego pierwotny indywidualizm zyskiwał napotykając rozsądne ograniczenia. Może kęs Stigginsa był zbyt trudny do strawienia. Może olbrzymi Crummles byłby się dał rozdzielić na sześć czy siedem zupełnie prawdopodobnych postaci. Co do mnie, z powodów które później poruszę, nie umiem zdać sobie jasno sprawy z pożytku realistycznego wychowania Dickensa. Nie mam pewności, że jego książki stały się lepsze, choć jestem pewny że stały się mniej złe. Popełniał bezwątpienia mniej błędów; udało mu się usunąć dużo afektacji i doktrynerstwa, które cechowały jego pierwsze opowieści; porzucił wiele dawnej gadaniny, tem gorszej z punktu widzenia literackiego, że chciał tworzyć krasomówstwo a nie gadaninę. Jednak nie zrobił nic istotnie lepszego od pana Chuckstera. Co prawda nic nie może zakasować pana Chuckstera. Niektóre dzieła sztuki, jak Venus z Milo, wyczerpują nasze dążenia. Ogólnie biorąc można powiedzieć o czasie przełomowym co następuje: ci którzy z niedowierzeniem patrzą na Dickensa, nie mogą wątpić o wyższości jego późniejszych książek. To co nas w nim drażni jest tam stanowczo złagodzone. Lecz jeśli znajdziecie się w towarzystwie gorących wielbicieli Dickensa, (czego wam szczerze życzę), nie kładźcie zbyt wielkiego i zbyt wyłącznego nacisku na świetność ostatnich