Strona:G. K. Chesterton - Charles Dickens.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w postaci kraju, który powoli, od precedensu do precedensu, jest ogarniany przez wolność, widział ją jako zbiór złych obyczajów siedemnastego wieku zaniechanych przez wszystkie inne narody — czyli, że patrzył na Anglję nieomal oczami amerykańskiego demokraty.
To też kiedy głos jego nabrawszy siły, dosięgnął Ameryki i Amerykanów, Amerykanie powiedzieli: „Oto jest człowiek, który pogrąży starą ojczyznę i utopi ją w morzu jej królów i zakrystjanów. Niech tu przyjedzie, pokażemy mu rasę wolnych ludzi, którą chce zaszczepić na starym kontynencie. Niech tu przyjedzie, niech opowie Anglikom o boskiej demokracji, ku której ich wiedzie. Tam ma monarchję i oligarchję, które może wydrwiwać. Tu znajdzie rzeczpospolitą, którą będzie mógł wychwalać“. Wydawało się doprawdy bardzo słusznem, że po zdemaskowaniu niedemokratycznej Anglji jako pustyni, ogłosi demokratyczną Amerykę jako ziemię obiecaną. Każdy przeciętny człowiek mógł był prorokować, że posunąwszy swą złość na stary porządek aż do czczej gadaniny, wychwalanie nowego porządku doprowadzi do obłudnego gadulstwa. Wśród ryków republikańskiego idealizmu, komplementów, nadziei i przedwczesnej wdzięczności, wielki demokrata wkroczył do wielkiej demokracji. Rozejrzał się w koło, zobaczył Amerykę bezsprzecznie postępową, bezsprzecznie samorządową, a następnie z więcej niż amerykańskim chłodem i z