Strona:Głodne kamienie.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo tak chciałam.
Od tego dnia obstawił Paresz swój dom stróżami i zachowywał się tak niedorzecznie, że całe miasto mówiło o jego zazdrości.
Wieści o bolesnych krzywdach, które uczennica codzień znosić musiała, zaczęły Paramanandzie przeszkadzać w jego pobożnych rozmyślaniach. Zdawało mu się czasem, że właściwie powinienby natychmiast tę miejscowość opuścić, nie mógł się jednak zdobyć na pozostawienie dręczonej kobiety jej losowi. Któż może powiedzieć, ile biedny asceta w tych strasznych dniach wycierpiał?
Nareszcie pewnego dnia otrzymała uwięziona Gauri list.
— Moje dziecię — zaczynał się list — prawda, że wiele świętych kobiet uciekło od świata, aby się poświęcić Bogu. Gdyby przypadkiem pokusy tego świata miały odwrócić twe myśli od Boga, z Jego pomocą postarałbym się o to, aby służkę jego dla jego świętej służby uratować. Jeśli chcesz, możesz mnie znaleźć jutro o drugiej popołudniu koło sadzawki waszego domu.
Gauri ukryła ten list pod swemi warkoczami. Na drugi dzień, rozpuściwszy włosy przed kąpielą, zauważyła, że listu niema. Czyż mógł wysunąć się na łóżko i wpaść w ręce męża? Na myśl o tem doznała w pierwszej chwili jakby uczucia okrutnej radości, wyobrażając sobie, jak się zacznie wściekać;