Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dować i drżeć z zimna, byle tylko móc umrzeć pośród przyjaciół, ja zaś omal że jej nie wyrzuciłem na bruk przez Sintrama. Byłaś piękną, a grzech słodki. O jakże łatwo uwieść Göstę! Jestem nędznym szubrawcem! Wiem, jak ci ludzie kochają swój dom, a jednak postawiłem ich u progu ruiny. Zapomniałem o wszystkiem dla ciebie. Byłaś tak zachwycająca w miłości swojej! Teraz atoli, kiedy byłem świadkiem ich radości, nie mogę cię brać, Anno. O ty jedyna, kochanko moja! Ten tam... igra wolą naszą, musimy się ugiąć pod jego karzącą ręką. Przyrzeknij mi, że od dziś weźmiesz brzemię swe na plecy. Oni wszyscy ufają ci. Przyrzeknij, że zostaniesz z nimi, że im będziesz pomocą i ochroną! Jeśli mnie kochasz, jeśli chcesz złagodzić straszny ból mój, to przyrzeknij! Jedyna moja, czyż serce twoje nie jest dość wielkie, by się przezwyciężyć z uśmiechem na ustach?
Przyjęła z zapałem nakaz rezygnacji.
— Uczynię, co chcesz, — powiedziała — poświęcę się z uśmiechem.
Uśmiechnęła się smutnie.
— Jak długo ciebie kocham i ich kochać będę.
— Teraz dopiero wiem, co z ciebie za dziewczyna! O, jakże ciężko oderwać się od ciebie!
— Zegnaj mi, Gösto! Jedź z Bogiem! Miłość moja nie przywiedzie cię do grzechu.
Obróciła się, by odejść, on poszedł z nią.
— Czy rychło mnie zapomnisz?
— Jedź, Gösto! Jesteśmy tylko ludźmi!
Wskoczył do sanek, ona natomiast zawróciła.
— Czy pamiętasz wilki, ach? — spytała.
— Oczywiście. Spełniły swe zadanie. Ze mną jednak, tej nocy, nic już nie mają do czynienia,
Wyciągnął raz jeszcze do niej ręce, ale zniecierpliwiony Don Juan ruszył. Nie ujął lejc. Pochylony wstecz patrzył poza siebie. Potem, oparty o brzeg sanek, jął łkać rozpacznie.
— Miałem w rękach szczęście i odepchnąłem je! Ach, czemuż to uczyniłem, czemu?
O, Gösto Berlingu, ty najsilniejszy i najsłabszy pośród ludzi!