Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słyszeliście już, państwo? — spytał ten djabeł. — Słyszeliście, że dziś wyszła w swartsjoeńskim kościele pierwsza zapowiedź Anny Stjärnhök i bogatego Dahlberga? Musiała zapomnieć o zaręczynach z Ferdynandem.
Nikt o tem nie wiedział i strach padł na dom cały.
Ujrzeli w duchu ruinę zupełną, gdyż musiano zwrócić dług złemu Sintramowi. Zostaną sprzedane ulubione konie, stare wyprawne meble matki. Skończy się wesołe życie i jazda z balu na bal. Na stół przyjdzie znowu szynka niedźwiedzia, zaś młodzi pójdą w służbę ludzi obcych. Matka pogłaskała syna czule, z wyrazem niewyczerpanej miłości.
Ej, nie! Był wszakże pośród nich Gösta Berling, stanowiąc ścianę pomiędzy biedakami, a niezwyciężonym Sintramem. Myśli zawirowały mu w głowie.
— Głupstwo! — zawołał. — Nie czas jeszcze lamentować. To sprawka pastorowej ze Svartsjö, która ma wielki wpływ na Annę, od kiedy mieszka na plebanii. Ona to ją namówiła, by porzuciła Ferdynanda dla starego Dahlberga, ale jeszcze nie wzięli ślubu i nic z tego nie będzie! Jadę do Borgu, gdzie spotkam Annę. Pomówię z nią i wystrychnę na dudków pastorostwo, oraz narzeczonego. Przywiozę ją tu nocą, a stary Dahlberg dostanie figę.
Tak się i stało. Gösta pojechał do Borgu sam, nie zabierając żadnej z wesołych panienek, ale zato gorące życzenia pozostałych, by mu się powiodło. Sintrama ogarnęła radość na myśl, że Dahlberga wykierują na błazna, został wtedy w Werdze, w oczekiwaniu powrotu Gösty z niewierną. W przystępie życzliwości okrył nawet odjeżdżającego swym zielonym szalem podróżnym, który dostał od mamsel Ulryki w podarunku.
Pani domu przyniosła z góry trzy czerwone oprawne książki i, podając mu je na schodach podjazdu, rzekła do siedzącego już w sankach Gösty:
— Weź to na wypadek, gdyby ci się nie powiodło. To „Korynna“ pani Stael, nie chciałabym, by poszła pod młotek.
— Ja tam mam zawsze szczęście.