Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kazała córce proboszcza, która wraz z hrabiną Elżbietą nad nią czuwała, posłać do Högforsu, po zarządcę dóbr i inspektora. Spisze testament.
Potem zaczęła rozmyślać dalej. Brwi się ściągnęły, a twarz wykrzywił straszny ból.
— Pani majorowa, widzę, bardzo chora! — szepnęła Elżbieta.
— To prawda, bardziej chora, niż przedtem.
Milczała chwilę, potem rzekła głosem twardym, szorstkim:
— Dziwi mnie, gdy pomyślę, że także i hrabina Elżbieta, którą wszyscy kochają, jest wiarołomną żoną.
Elżbieta zadrżała.
— Tak... wprawdzie nie czynem, ale w myśli i pragnieniu. To sprawy nie zmienia.
— Wiem o tem, pani majorowo!
— A mimo to jesteś teraz szczęśliwą, możesz posiadać bez grzechu człowieka, którego kochasz. Czarne widmo nie stoi pomiędzy wami, możecie nawet połączeni w ocząch świata kroczyć razem drogą życia.
— Tak jest, droga pani!
— Jak śmiesz żyć z nim? — krzyknęła majorowa z wzrastającą gwałtownością — Pokutuj! Pokutuj, póki czas! Wracaj do domu, do rodziców, zanim przyjadą tu, by rzucić na ciebie klątwę! Jak śmiesz zwać Göstę Berlinga mężem swoim? Opuść go! Dam mu Ekeby, wyposażę w potęgę wielką... Czyż się ośmielisz dzielić z nim szczęście, zaszczyty i władzę? Czyż masz odwagę przyjąć szczęście i cześć? Ja ją miałam. Czy wiesz, jak na tem wyszłam? Wszak pamiętasz więzienie w Munkerudzie?
— Ach, pani majorowo, — odparła — nam obojgu szczęście nie przyświeca. Ja sama czuwam nad tem, by szczęście nie miało przystępu do naszego ogniska. Proszę, wierz mi pani, że tęsknię za domem, za opieką rodziny, ale muszę tu pozostać, drżąc ciągle i dręcząc się tą świadomością, że wszystko co czynię powoduje grzech i troskę, że pomagając jednym, szkodzę niechybnie innym. Za słaba i zbyt nieudolna jestem, by żyć na ziemi, albowiem wiąże mnie może obowiązek pokuty wieczystej.