Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jedna tylko matka, z pośród wszystkich nie płakała.
Po ukończeniu modlitw zasypano grób i goście wrócili do powozów, a na cmentarzu została jeno pani Uggla i Anna Stjärnhök, by się pożegnać ze zmarłym.
— Prosiłam Boga, — rzekła matka — by przysłał śmierć zbawczą i zabrał syna mego ukochanego do siedziby pokoju, postanowiwszy, że będę roniła jeno łzy radości, że go odniosę do grobu z weselną wystawą, a na mogile posadzę czerwony krzaczek róży, stojący na oknie mej sypialni. I stało się tak, umarł. Powitałam skon, jak najlepszego przyjaciela, przywołałam go najczulszemi słowami, a moje łzy radości spadły na sztywną twarz zmarłego. Jesienią, gdy liście opadną, posadzę mu czerwoną różę na grobie. Ale czy wiesz ty, która tu siedzisz, czemu o to prosiłam Boga?
Spojrzała na siedzącą obok, bladą Annę, która zdawała się walczyć. Walczyła, chcąc stłumić myśl szepcącą jej już tu, na świeżej mogile, że jest wolną.
— Tyś temu winna! — rzekła pani Uggla.
Dziewczyna skuliła się, jak pod ciosem maczugi i nie dała odpowiedzi.
— Anno, dawniej byłaś dumna, samowolna, igrałaś z mym synem, przyciągając i odpychając go, ale nie było na to rady. Musiał się na to zgodzić, jak inni. Może też kochał jak i my pieniądze twe, na równi z tobą. Potem atoli wróciłaś do nas z ofitemi darami, zmieniona, łagodna, silna i dobra, otoczyłaś nas miłością, uszczęśliwiłaś, a my biedacy leżeliśmy u stóp twoich.
A mimoto pragnęłam, byś nigdy nie wróciła, gdyż w takim razie nie prosiłabym Boga, by skrócił życie syna mego. Około Bożego Narodzenia zniósłby był jeszcze tę utratę, poznawszy cię jednak dobrze, sił mu już nie stało.
Chociaż dziś odprowadziłaś go w ślubnej sukni do grobu, nie stanęłabyś z nim w niej nigdy u ołtarza, gdyż nie kochałaś go.
Spostrzegłam, że wróciłaś jeno przez litość, by ulżyć doli naszej. Nie kochałaś go, a ja to poznałam, gdyż wiem, co miłość. Dlatego prosiłam Boga, by go zabrał, zanim otworzą mu się oczy.