Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan mój przysyła wam słód i ziarno, bo słyszał, że wam brak wódki.
Ludzie popadli w szał, wdarli się do łódki i spadali we wodę, chwytając wory. Ale nie takie miał zamiary kapitan Lennart.
Przybiwszy do lądu rozgniewał się pośpiechem ludzi i chciał rozdzielać ziemniaki na pożywienie, zaś zboże do siewu. Nie postało mu w głowie prosić o słód.
Zaczął wołać, by zostawili worki w spokoju, ale go nie usłuchano.
— Niechże się wam tedy zboże przemieni w piasek, a ziemniaki w kamienie! — zawołał rozgoryczony.
I w tejże chwili wydało się, jakgdyby kapitan Lennart uczynił cud. Dwie kobiety, wydzierające sobie worek, przedarły go i okazało się, że zawiera piasek, a niosący ziemniaki mężczyźni zauważyli, że są ciężkie, jak kamienie.
W istocie, cała przesyłka, był to jeno piasek i kamienie. Ludzie osłupieli ze zdumienia, dziwując się wysłannikowi bożemu, a sam kapitan nie mógł pojąć, co się stało. Maens jednak śmiał się.
— Odejdź do domu! — rzekł doń kapitan. — Odjedź, zanim ludzie spostrzegą, żeś przywiózł jeno piasek i kamienie. Inaczej mogliby ci zniszczyć łódź.
— Nie boję się! — odparł parobek.
— Odjeżdżaj, mówię ci! — rozkazał kapitan tak stanowczo, że usłuchał.
Potem wyjaśnił ludziom, że Sintram zadrwił sobie z nich. Ale nie chcieli wierzyć, uważając wszystko za cud. Wieść o tem poszła szybko po okolicy, a zamiłowana w rzeczach cudownych ludność uwierzyła w nadprzyrodzoną władzę kapitana Lennarta. Osięgnął przez to wielką władzę nad chłopami i zwali go odtąd wszyscy wysłannikiem bożym.