Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Elżbieta sławiła starą hrabinę jako dobrodziejkę, choć się zmieniła raczej w szatana dręczyciela. Zło bowiem nie wygasło w niej jeszcze. To nic, że ją budziła o czwartej śmiertelnie znużoną i zmuszała nie wprawną do pracy nad siły u warsztatu tkackiego! Pokutnica nie miałaby dość siły sama władać tak żwawo pletnią.
Podczas wielkiego prania wiosennego musiała hrabina stanąć u cebra pralni, a teściowa doglądała jej roboty.
— Wystygła już woda! — mawiała — dolejcież wrzątku!
Kazała lać gorącą wodę na ręce Elżbiety.
Innym znów razem, w dzień chłodny płukać musiała wraz z praczkami bieliznę nad brzegiem jeziora. Na deszczu przemakała do nitki, a suknie ciężyły ołowiem. Przytem, od ciężkiej pracy kijanką pękała skóra na rękach i krew tryskała z pod delikatnych paznokci.
Ale nie żaliła się nigdy, chwaląc jeno Boga, a cierpienie było rozkoszą dla jej pokutniczego serca. Twarde węzły pletni, jak listki róży spadały na plecy ochotnej.
Dowiedziała się rychło, że Gösta Berling żyje. Teściowa chciała ją tylko zmusić do wyznania. Ale widać taką była wola Boga! W ten sposób skierował on grzesznicę na drogę pokuty.
Niepokoiło ją tylko, co się stanie z teściową, której serce z jej właśnie przyczyny Bóg uczynił twardem. Ale przypuszczała, że będzie sądzona łagodnie, albowiem musiała być złą, by dopomóc grzesznicy w odzyskaniu miłości bożej.
Elżbieta nie wiedziała, że okrucieństwo stanowi rozkosz dla duszy, która wyczerpała wszystkie inne rozkosze. Popędliwy, w ciemni żyjący człowiek, który nie może zażyć pochlebstwa, pieszczot, upojeń tańca, czy gry, ustępuje w głąb instynktu i siąga po okrucieństwo, które stanowi źródło uciechy dla stępiałych nerwów. Człowiek taki dręczy zwierzęta i ludzi.
Hrabina Märta nie wiedziała, jak jest złą, sądziła jeno, że karze lekkomyślną małżonkę i nieraz nocą wymyślała coraz to nowe męki. Bezcześciła świątynię. Przemieniała wszelkie dobrodziejstwo pracy wudrękę, w karę.
Pewnego wieczoru obchodziła cały dom, a Elżbieta szła za nią z świecą lichtarza w ręku.