Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rego kochała i prosiła o przebaczenie, że żoną jego zostać nie mogła, gdyż nie zezwolił na to dobry król.
Ale nie miałam odwagi powiedzieć temu człowiekowi, że jest mordercą, nie miałam siły obarczać go takiem brzemieniem. A jednak mordercą był w istocie, wszak prawda Elżbieto, gdyż podstępem zdobył jej miłość!
Hrabina dawno już przestała bawić się kwiatkami. W tej chwili wstała, a anemony spadły na ziemię.
— Anno! — rzekła. — Przez cały ciąg opowiadania zwodziłaś mnie. Twierdzisz, że to stara historja i że człowiek ten nie żyje. Tymczasem wiem przecież, że Ebba zmarła ledwo pięć lat temu, a także sama, jak powiadasz, byłaś świadkiem wszystkiego. Nie jesteś przecież stara! Powiedz mi nazwisko tego człowieka!
Anna Stjärnhök wybuchła śmiechem.
— Chciałaś historyjki miłosnej, przeto opowiedziałam ci coś, w czem nie brakło ni powodu do łez, ni niepokoju.
— Więc to nieprawda?
— Czysty wymysł od początku do końca!
— Jesteś nieznośna Anno!
— Może być. Ale wiedz także, że wcale nie jestem szczęśliwa. No, dość tego, damy się już obudziły, a panowie wrócili do salonu. Chodźmyż do nich!
W progu spotkały Göstę Berlinga, który przyszedł dowiedzieć się, co robią.
— Musicie panie pozwolić mi ponudzić się trochę! — powiedział ze śmiechem. — Nie potrwa to dłużej jak dziesięć minut, ale radbym przeczytać paniom wiersz!
Opowiedział, że minionej nocy miał sen tak żywy, jak nigdy dotąd. Marzyło mu się, iż pisze wiersze. Zwano go dotąd poetą, ale przezwisko to nosił niezasłużenie, bo nie miał na sumieniu ni jednego wiersza. Zeszłej atoli nocy wstał i napoły jeno przytomny siadł pisać. Rano znalazł na biurku spory poemat, czego się zgoła nie spodziewał po sobie. Rzekłszy to, zaczął czytać:

Gdy zeszedł księżyc, nadeszła godzina

Budząca w duszy marzenia.
Oblany światłem, srebrem powleczony

Błyszczy dach werandy winem opowitej