— Jeśli nie przyjmiesz zadośćuczynienia, jakie ci daje moja żona, będziesz się musiał ze mną bić, Gösto, a pozatem nałożę ci jeszcze dotkliwszą karę! — rzekł hrabia.
Hrabina wzruszyła ramiona i szepnęła Göście:
— Oszalał z tchórzostwa! Pozwól pan, bym spełniła to, czego chce. Obojętne jest mi upokorzenie! Pan zresztą chciałeś tego od początku!
— Chciałem? Sądzi pani, żem chciał panią upokorzyć? Przekona się pani, iż tego nie chciałem! Nie będzie pani całować rąk moich.
Pobiegł do komina i wsadził obie dłonie w ogień. Objęły je płomienie, skóra skurczyła się, paznokcie zaczęły trzeszczeć, ale w tej chwili chwycił go Baerencreutz za kołnierz i cisnął na środek sali. Zatoczył się w jakiś fotel i siadł, zawstydzony swym postępkiem. Będzie pewna, że kierowała nim próżność? Tak, czyn taki wobec tylu ludzi musiał wyglądać na akt próżności.
Nikomu nie przyszło nawet do głowy niebezpieczeństwo.
Chciał wstać, ale nim tego dokazał, klęczała już przy nim hrabina, oglądając czerwone, poczerniałe od dymu ręce i wołając:
— Będę, zaprawdę całowała te ręce, gdy jeno ozdrowieją z ran i choroby!
Na widok wielkich bąbli, podnoszących się pod skórą wybuchnęła płaczem.
Dostąpiła objawienia niepojętej wspaniałości. Nigdy nie przypuszczałaby, że może się stać na ziemi coś podobnego i to z jej powodu! Dla niej! Więc żyli jeszcze ludzie jak on, mocarz w dobrem i złem, mąż wielkich czynów, słów i świetnych zalet! Bohater! Bohater z innej zaiste gliny ulepiony, niewolnik zachcianki, uległy każdej chwili, ale niezmiernie silny, straszliwy i nie znający przed niczem strachu.
Przez cały wieczór przygnębiona była, nie dostrzegając nic, prócz troski i nikczemności i okrucieństwa. Teraz poweselała, uczuła się pełnym człowiekiem! Władczyni zmierzchu została pokonana, wróciły barwy, światłość objęła wszystko.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Niebawem dowiedziała się hrabina o uwolnieniu majorowej, wydała tedy zaraz wielki obiad ku czci kawalerów, a z Göstą Berlingiem zawarła przyjaźń długotrwałą.