Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyraz twarzy majorowej ożył nagle, a oczy błysnęły przytomnie.
— Nie... nie, — powiedziała, uśmiechając się — tak źle nie jest ze mną jeszcze, droga moja pani.
Poprosiła, by usiadły, zajęła sama miejsce i przybrała zachowanie staromodnej matrony, jak ongiś na balach w Ekeby, czy przyjęciach dworskich w Karlsztadzie. Zapomniała zupełnie łachmanów i więzienia i stała się na nowo najdumniejszą i najbogatszą kobietą Wermlandji.
— Droga hrabino, — powiedziała — cóż panią skłoniło do opuszczenia balu i przyjścia do starej, samotnej kobiety? Zaprawdę, zbyt pani łaskawa!
Hrabina Elźbieta nie była w stanie odpowiedzieć ze wzruszenia, a pani Scharling oświadczyła za nią, że tańczyć nie może na myśl o losie majorowej.
— Droga pani Scharling! — powiedziała majorowa. Więc aż do tego doszło, że przeszkadzam młodym w uciesze? Nie płacz nademną, droga, kochana hrabino! — dodała. — Zasłużyłam na los mój. Wszakże uzna pani chyba, że nie wolno bić własnej matki?...
— Tak, ale?...
Majorowa urwała i rzekła, gładząc jasne, kędzierzawe włosy młodej kobiety.
— Dziecko, ty dziecko! Jakże mogłaś wychodzić za tego głupiego Henryka Dohnę?
— Kocham go!
— Rozumiem, rozumiem! — odparła majorowa. — Jesteś jeno dobre dziecko i nie więcej. Płaczesz wraz ze smutnymi, a śmiejesz się z wesołymi. Zjawi się pierwszy lepszy ze słowami: Kocham cię! Ty zaś musisz przystać. Tak... tak! Idź pani, idź dalej tańczyć. Tańcz droga hrabino i raduj się. W pani niema śladu zła!
— Chciałabym czemś dopomóc pani majorowej! ź
— Dziecko! — odpowiedziała uroczyście. — Żyła swego czasu w Ekeby stara kobieta, która dzierżyła wichury niebiosów w garści. Teraz siedzi w więzieniu, a wichry hulają swobodnie. Czyż więc dziwne, że po całym kraju szaleją burze?
Jestem stara, hrabino, i znam się na burzach. Wiem, że często nadciąga wielki huragan boży. Niszczy raz