Strona:Gösta Berling (tłum. Mirandola).djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i rytmy! A jednak, jakże boleśnie pomyśleć, że właśnie ta wada spowodowała, iż nie zostały wysłane.
Przeczytajcież, proszę i pokochajcie je. Pisał to człowiek w chwili wielkiego cierpienia.

Nie kochałaś nigdy... naprawdę!

Czemuż pragniesz rozkoszy miłości?
Wstrząs namiętny przeminął na zawsze.
Będziesz teraz, o duszo spokojna!
Już nie wzlecisz do nieba, wysoko!
Ciesz się duszo, bo spokój mieć będziesz,
Nie zapadniesz w otchłanie cierpienia
Nigdy, przenigdy już!

Kochałaś może, kochałaś, ale nie spłonęło
Serce twe nigdy wielką pożogą:
Namiętność spaliła twe trawy,
Przeleciał parny wicher chwili,
Zawisły dymu opony, błysnęły płomienie;
Przelękłe pisnęły niebiańskie ptaszęta,
Ale wróciły do domu. Nie płoniesz już,
Płonąc niezdolnaś, na zawsze!

Kochałaś, kochałaś przez chwilę,
Lecz głosu nie pojmiesz miłości...
Już moce twej duszy w niewoli,
Jak dzieci do miejsca przykute,
Ze szkolnej się ławy nie wyrwą
Na wolność, na świat, zabawę.
Nikt ich nie woła!
Jak zapomniane placówki,
Czekają, a nikt ich nie woła!

Odszedł, przepadł
Ten, który dać ci miał rozkosz,
Któregoś kochała, jak uczył,
Wysoko latając, pod niebo!
Już niema tego człowieka,
Który jedyną dał ci ochronę w powodzi.
Odszedł, on, władający

Kluczami serca twego!