Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ja plotę? Znowu mi się język plącze! To jest, chciałem powiedzieć, że jestem starcem, a właściwie starszym człowiekiem, nie starcem, — że ja nie mogę być pani kochankiem, że kochankiem jest Richardson, to jest Lovelace... pomięszało mi się; widzi pani jednak, ekscelencjo, że jestem człowiekiem wykształconym i znam się na literaturze. Łaskawa pani się śmieje. Cieszę się, bardzo się cieszę, że sprowokowałem śmiech pani dobrodziejki. O, ja się ogromnie cieszę, że sprowokowałem śmiech pani.
— Boże! cóż to za śmieszny człowiek! — wołała niewiasta, pokładając się ze śmiechu.
— Tak, śmieszny, a jaki zamorusany — dodał starzec ucieszony, że żona się śmieje. — Duszyczko, to nie może być złodziej. Ale jak on się tutaj dostał?
— Istotnie, rzecz bardzo dziwna! dziwna rzecz, łaskawi państwo! sytuacja jak z powieści! Jak? W głuchą północ, w stołecznem mieście, człowiek pod łóżkiem? Śmieszne to, dziwne! Coś w rodzaju Rinalda Rinaldini. Ale to nic, to wszystko nic, łaskawi państwo. Ja wam wszystko opowiem... A dla pani, łaskawa pani, postaram się o nowego pieska... Cudowny to piesek! Sierść ma taką długą, a łapki króciutkie, dwu kroków przejść nie potrafi: pobiegnie, zaplącze się we własnej sierści i upadnie. Jada tylko cukier. Ja go łaskawej pani przyniosę, napewno go przyniosę.
— Cha-cha-cha-cha! — Niewiasta wiła się na otomanie ze śmiechu. — Boże, ja chyba spazmów dostanę! Cóż to za śmieszny człowiek!
— Tak, tak! cha-cha-cha! Kchy-kchy-kchy! Śmieszny, taki zamorusany, kchy-kchy-kchy!
— Państwo łaskawi! czuję się teraz zupełnie szczęśliwym! Wyciągnąłbym rękę do was, lecz nie śmiem, czuję, że popełniłem błąd, teraz jednak otwierają mi się