Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A pan czego?
Drzwi się otworzyły i pan w jonatach, nie dotrzymując placu, potoczył się w dół po schodach na złamanie karku.
Obok młodego człowieka przeszła para: mężczyzna i kobieta, i serce w nim zamarło... Usłyszał znany głos kobiecy a potem suchy głos męski, całkiem obcy.
— Nic nie szkodzi, ja zawołam sanki — mówił głos suchy.
— Ach, to dobrze! No, wołajże...
— O, tam stoją, zaraz je przyprowadzę.
Kobieta pozostała na chwilę sama.
— Głafiro! gdzie twoje przysięgi? — zawołał młody człowiek w płaszczu, chwytając ją za rękę.
— Aj, kto to? To pan Twarogow? Boże! co pan tu robi?
— Z kim pani tu była?
— To jest mój mąż; odejdź pan, odejdź, on zaraz wróci... Od Pałowicynów idziemy; odejdźże, na miłość Boską!
— Pałowicyn od trzech tygodni tu już nie mieszka! Wiem wszystko!
— Aj! — Niewiasta pobiegła ku wyjściu, młody człowiek dopędził ją jednak.
— Kto panu to powiedział?
— Mąż, łaskawa pani, Iwan Andrzejowicz; on tu jest także, oto stoi przed panią, dobrodziejko...
Iwan Andrzejowicz istotnie stał w bramie przy wyjściu.
— Aj, to pan? — zawołał jegomość w jonatach.
— A! c’est vous? — zawołała Głafira Piotrówna, rzucając się ku niemu z niekłamaną radością. — Boże! Co mi się stało? Byłam u Pałowicynów; i wyobraź sobie... wiesz, oni teraz mieszkają w okolicy Izmajłowskiego mostu; mówiłam ci o tem, pamiętasz? Wzięłam