Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wało zgiełk jękliwe zawodzenie mniszki.
Amra pochylił się słoniowi do ucha i szepnął:
— Naprzód, Birara! Uderz piersią o róg budynku!...
Słoń chrapnął i cofnął się o krok. Wahał się jeszcze, lecz usłyszawszy ponownie głos kornaka, sapiąc głośno i porykując trwożnie, pobiegł kłusem.
Amra, przyciskając się do grzbietu Birary, nadawał mu potrzebny kierunek.
Olbrzym, nabrawszy rozpędu, szybko zawrócił i, przebiegając koło płonącego domu, bokiem zawadził o róg domu, uderzył piersią w cienkie belki i szybko odbiegł.
Na chłopaku zadymiła się koszula i zwinęły się opalone włosy.
Słoń prychał i mruczał, bo miał sparzoną skórę na łbie i grzbiecie.
Ofiarność ich i odwaga nie poszły jednak na marne.