Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Birara ostrożnie wstał i ruszył do dżungli.
— Hej tam, chłopaku! — krzyknął dozorca poręby, spostrzegłszy Amrę. — Chyba że się nie mylę? Przecież to słoń starego Bauli, którego przygniotły belki w porcie?
Amra skinął głową i odparł:
— Przyprowadziłem Birarę do roboty. Bauli zmarł... Teraz ja będę kornakiem.
— Hm... ty — kornakiem? — mruknął Anglik. — Nie podołasz pracy mój mały.
Chłopak, patrząc na dozorcę poważnie, odpowiedział:
— Jeżeli nie podołam, sahib[1] odeśle mnie do domu, jeżeli jednak podołam, będę brać tyle, ile brał mój dziadzio, sędziwy Bauli...
Anglik namyślał się przez chwilę, wreszcie machnął ręką i mruknął:

— No, jazda! Zobaczymy!

  1. Hinduskie słowo, odpowiadające polskiemu wyrazowi „Szanowny Panie“.