Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Słyszał trzask suchych gałęzi i krzaków, odgłosy ciężko stąpających nóg.
Łowiec zamienił się w słuch i wzrok.
Zagadka została wkrótce rozwiązaną.
Człowiek ujrzał nagle olbrzymiego słonia, jakich oddawna nie widziano w środkowym Hindostanie.
Szedł, słaniając się i trzęsąc głową. Zarzuciwszy trąbę na łeb otwierał paszczę i wydawał przeraźliwy ryk.
Guarra myślał, że widzi przed sobą ciężko ranne zwierzę.
Jednak, gdy słoń przeszedł wpobliżu, łowiec nie dojrzał na trawie ani kropli posoki.
Olbrzym szedł, jak ślepy, uderzając się bokami i łbem o drzewa i potykając się o leżące kłody.
Hindus już śmielej podążył za nim i dogonił go w chwili, gdy, ślizgając się na okrągłych kamieniach, słoń usiłował przebrnąć przez suche łożysko potoku.
Ruchem pantery śmignął łowiec i dopadł słonia. Kilka błyskawicznych,