Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XII.
SPOTKANIE Z CZŁOWIEKIEM.

— Coby to mogło być? — spytał siebie na głos, stając, jak wryty, i podnosząc głowę, stary „panikis“ — Guarra, z przyzwyczajenia tropiciela wałęsający się po dżungli.
Nikt mu nie odpowiedział, bo Guarra samotnie kluczył po kniei, chociaż czas łowów nie nastał jeszcze.
Tropiciel znał dżunglę na sto mil wzdłuż i wszerz, więc wiedział, że ani jeden z tych drobnych, najgorszych słoni, które się pasły na moczarach, nie był w stanie wydobyć z piersi tak potężnego trąbienia.
Nie namyślając się długo, wślizgnął się do gąszczu i, nadsłuchując co chwila, skradał się, biegł, czołgał się, wbiw-