Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ruszał z dywizją swoją na północ na wyprawę przeciwko wojskom bolszewickim, koncentrującym się na pograniczu Zabajkala.
Nadszedł ostatni wieczór mojego pobytu w Urdze. Na obiedzie byłem u barona. Ungern był spokojny i zamyślony. Po obiedzie pojechaliśmy do księcia Dżam-Bałona. Jurta księcia stała na krańcu dzielnicy rosyjskiej, a była urządzona z nadzwyczajnym przepychem.
Gdy samochód zatrzymał się przed jurtą, książę wyszedł na nasze spotkanie. Usadowił nas na wspaniałych poduszkach, kazał podać małe stoliki, na których po chwili zjawiła się herbata w chińskich porcelanowych filiżankach, ciastka, orzechy, daktyle i rodzynki. W głębi jurty stał duży ołtarz z posągiem Buddhy i z kilku jarzącemi się świecami. Na ścianach połyskiwała broń różnego gatunku, i wisiały bogate siodła i uzdy.
— Dziś ostatnia noc, Dżam-Bałonie! — rzekł baron. — Obiecałeś!...
— Pamiętam! — odparł Burjat. — Wszystko przygotowane...
Długo słuchałem wojennych opowiadań tych starych przyjaciół bojowych, ich wspomnień o zabitych towarzyszach i ciężkich, niebezpiecznych przygodach na froncie niemieckim i bolszewickim... Na zegarze wybiła północ. Dżam-Bałon wstał i wyszedł.