Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dopiero w godzinę potem powrócił i przyniósł olbrzymi odłam słupa telegraficznego.
— Dżengizy! — krzyknął na Mongołów, rozcierając skostniałe ręce. — Bierzcie czem prędzej siekiery i pędźcie na lewo na górę. Tam leży dużo zrąbanych słupów telegraficznych. Spotkałem po drodze starego Zagastaja, poznałem się z nim i dowiedziałem się od niego, gdzie można znaleźć opał!
Rzeczywiście, niedaleko od doliny biegła linja telegrafu rosyjskiego, zburzonego przez Mongołów na rozkaz urzędników chińskich.
Dzięki znajomości mego towarzysza z duchem Zagastaju, spędziliśmy noc przy gorącym piecyku i bardzo spokojnie gawędziliśmy sobie w państwie demona, mszczącego się na ludziach za ich sceptycyzm.
Nazajutrz o świcie odnaleźliśmy drogę. Przechodziła o 200—300 kroków od naszego namiotu.
Po upływie kilku godzin zaczęliśmy się zbliżać do północnych schyłków grzbietu Tarbagatajskiego; wchodziliśmy właśnie w dolinę rzeki Eder, gdy zauważyliśmy stado mongolskich kruków o czerwonych dziobach (Pyrrho-