Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Można było ominąć siedzibę „krwawego“ Ungerna, lecz losu nikt nie ominie...
Za winnego się nie uważałem, a uczucie strachu w ciągu naszej podróży zupełnie już we mnie zanikło od ciągłego obcowania z niebezpieczeństwami.
O krwawych zdarzeniach w Uliasutaju i Dzain Szabi dowiedziałem się już w drodze od Mongoła, który jechał z jakiemiś listami do Urgi i spędził noc razem ze mną w jurcie „urtonu“.
Przy herbacie opowiedział mi ponurą „legendę śmierci.“
— Dawno, bardzo dawno, wtedy, kiedy Mongołowie byli jeszcze władcami Chin, księciem Uliasutaju był szalony Bełtys-Wan. Karał on śmiercią wszystkich bez sądu, i nikt nie odważał się jeździć przez posiadłości szaleńca. Oburzeni książęta „choszunów“, bogaci Mongołowie, otoczyli wreszcie miejsce, w którem szalał Bełtys, odcięli wszystkie drogi, nie wpuszczając i nie wypuszczając nikogo. W Uliasutaju zaczął się głód, i nareszcie Bełtys-Wan postanowił przebić się ze swoją drużyną przez wrogie kordony na zachód, do Oletów, z ple-