Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jakim celu mnie gonili i z czyjego rozkazu działali.
Milczeli, spuściwszy oczy. Milczenie ich powiedziało mi wszystko. Przy rewizji znaleźliśmy u każdego z nich rewolwer w zanadrzu.
— Doskonale! — powiedziałem, zwracając się do kozaków. — Wszystko rozumiem. Poślę was cało do tego, kto dał wam zbójeckie zlecenie, lecz powiedzcie mu, że za następnym razem nie ujrzy was więcej. Broń waszą zatrzymuję i oddam ją komendantowi.
Agronom zaczął rozwiązywać im pęta, a czynił to z taką samą, jak poprzednio, starannością... aż stawy trzeszczały. Przy tej operacji szeptał im do ucha:
— Co do mnie, tobym was posłał do rzeki na pokarm dla ryb...
Zostawiwszy kozaków, wróciliśmy do miasta.
W kilka dni później do Uliasutaju przybyło nowe „naczalstwo“ — jakiś prosty kozak Kazancew z pełnomocnictwem od barona Ungerna, którego oszukał, przedstawiwszy mu się jako oficer. Kazancew aresztował komendanta, rozbroił „grupę pięciu“, zrobił duże zmiany w oddziale i wniósł nowe rozdrażnienie i niesnaski.