Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W rezultacie większość oficerów twierdziła, że nieznani przybysze są ajentami sowietów, delegowanymi dla unicestwienia wysiłków i akcji oddziałów antybolszewickich na terenie Hałhi. Grupa zaś komendanta Michałjowa wierzyła w lojalność nieznajomych i w prawdziwość ich dokumentów osobistych.
Powstały nowe spory, niesnaski, zupełny rozłam w oddziale.
Pierwsza grupa żądała aresztowania podejrzanych przybyszów, druga zaś opiekowała się nimi, i sam komendant wtajemniczył ich w sprawy oddziału uliasutajskiego i dopuścił do rokowań z saitem Czułtun-Bejle, coraz to nieprzychylnejszym dla Rosjan.
Jednakże „grupa pięciu“ przycichła. Nie było już mowy o tworzeniu korpusu z wojowniczych Mongołów, o dyplomatycznych stosunkach z Pekinem i z Urgą, o ogłoszeniu barona Ungerna za wyjętego z pod prawa i o walce zbrojnej z hetmanem Siemionowym. Nie wspominano więcej o mojem gubernatorstwie w Mongolji, czego stanowczo odrazu się zrzekłem, nie zważając na usilne prośby; nie wspominali również przyjezdni o nowych awansach i zmia-