Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
X.
„BIAŁA“ BANDA.

Na trzeci dzień z wysokiej góry ujrzeliśmy Narabanczi-Kure. W okolicach klasztoru spostrzegliśmy kilku jeźdźców, którzy, dojrzawszy nas, natychmiast pomknęli w stronę osady.
Po godzinie byliśmy już w klasztorze, i Hutuhtu przyjął mię w swojej wspaniałej jurcie, gdzie rówież znajdował się bardzo posępny ks. Czułtun. Po ceremonji ofiarowania „chatyka“ i po wypiciu herbaty Hutuhtu rzekł głosem poważnym:
— Sami bogowie przysłali tu pana!
Ks. Czułtun potakująco kiwnął głową.
Opowiedzieli mi o gwałtach, czynionych przez Domożyrowa i Bałdon-Huna, o aresztowaniu przez nich starostów rosyjskiego i chińskiego, przybyłych z Czułtunem, o groźbach zrabowania klasztoru i o bezmiernych wy-