Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIV i XV figuruje ona bardzo często w przeróżnych motywach.
Gdy znów wyruszyliśmy w drogę, odrazu spostrzegliśmy, że jesteśmy śledzeni. Jacyś pojedyńczy jeźdźcy często wyłaniali się z lasów i z poza skał i obserwowali każdy nasz ruch, wszystkie zaś próby, aby zbliżyć się do nich i rozmówić, spełzły na niczem. Znikali, jak cienie, na swych małych, śmigłych konikach.
Przebrnęliśmy w śniegu ciężkie do przebycia przejścia górskie, Hamszan, idąc śladami jakichś wozów i jeźdźców, i już mieliśmy stanąć na popas, gdy nagle około czterdziestu jeźdźców nadjechało na białych koniach i dało do nas kilka salw.
Dwóch moich oficerów z krzykiem spadło z koni. Jeden był zabity, drugi żył jeszcze kilka minut. Nie pozwoliłem swoim ludziom strzelać i, wywiesiwszy białą flagę, przywołałem Kałmuka i pojechałem w stronę jeźdźców w celu zawarcia umowy pokojowej.
Tybetańczycy dali do nas jeszcze dwa strzały, lecz po chwili strzelanina umilkła i grupa jeźdźców zaczęła zjeżdżać ku nam z jednej z gór.