Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

myślała księżna Radziwiłłowa, która, o »ile chętnie patrzyła na ten coraz wyraźniej rysujący się stosunek«, o tyle »jako księżniczka pruska, nie przypuszczała, aby cokolwiek mogło stanąć na przeszkodzie związkowi jej córki z ukochanym synowcem«. Jednem słowem, wszyscy byli najlepszych myśli.
Nikt nie przypuszczał, że człowiekiem, który najmniej z całego otoczenia robił planów na przyszłość, był sam królewicz Wilhelm. On jeden, wnosząc z jego listów do jenerała Natzmera, nie myślał o dalszych konsekwencyach tego chwilowego upojenia. Był zakochany; czuł się szczęśliwym, czując się kochanym; na balach i rautach muzycznych, wyprawianych przez książąt Radziwiłłów, bywał z prawdziwą rozkoszą (jeden z takich wieczorów opisał nawet d. 30 maja 1820 r. w liście do jenerała Natzmera); a kiedy się dowiedział, że księstwo na lato wybierają się w góry szląskie, postanowił tam pojechać również. Ale mimo to wszystko, choć pisał nawet do jenerała Natzmera, iż w lecie chce pojechać do Warmbrunn dla spotkania się z Radziwiłłami, nie zdawał się marzyć o małżeństwie: przynajmniej niema ani jednego dowodu na to, ażeby królewicz w owym czasie myślał o ożenieniu się z Elizą. Nie znaczyło to, żeby jej nie kochał. Owszem, to nie ulegało wątpliwości.
W przeciwnym razie, kiedy nadszedł sierpień, możeby nie pojechał do Fürstensteinu, do księcia Pless, u którego księstwo Radziwiłłowie bawili w gościnie. Tymczasem faktem jest, iż pojechał, że w Fürstensteinie zabawił czas jakiś, a przez cały czas, gdy bawił przy Elizie, tak się nie krył ze swem uczuciem dla niej, że wszyscy zaczęli mówić o tej miłości, więcej jeszcze, aniżeli w ciągu ostatniego karnawału.
Królewicz tymczasem, dziwna rzecz, zachowywał się w sposób szczególny: w miarę, jak coraz więcej — i coraz bardziej na seryo — mówiono o jego prawdopodobnym związku małżeńskim z Elizą, choć zakochany w niej, coraz więcej okazywał trzeźwości: do tego stopnia, że go nietylko bolały, ale gniewały nawet »te ludzkie gadania«. Czemu? Czy nie miał nadziei osiągnięcia ręki Elizy? Czy wogóle nie myślał jeszcze o małżeństwie? Powiadają, że bardziej podobno, niż trudności ze strony dworu, lękał się kolizyj z Radziwiłłami. Jakich kolizyj?... Cokolwiekbądź, jedno jest pewnem, że w grudniu tegoż roku 1820, a więc w parę miesięcy po powrocie z Fürstensteinu, pisał do jenerała Natzmera, swego powiernika: »Nigdy