swemu cichemu niewinnemu usposobieniu — na grzeszki młodości Henryka IV, boby go od tego odwiodły ostatecznie »łagodne cnoty«, oraz delikatne i miękkie uczucia, które mu są właściwe. Jeżeli królewicz nie może przez pięć aktów tragedyi zdobyć się na zabicie swego stryja, to dzięki swej flegmatycznej naturze, a także i dlatego potrosze, że zbyt ściśle rozważa wyniki tego kroku, że — jak niemiecki profesor — boi się być niesumiennym i zbyt pochopnym, że jest zbyt roztropny i oględny, że w wykonaniu dzieła chce iść na pewno i ostrożnie, a przytem sumiennie. Pod względem inteligencyi jest to głowa genialna; jego monologi są arcydziełami rozmyślania; jak prawdziwy uczony, prowadzi notatki, a w 30 roku jeszcze się wydziera do wszechnicy; przyczem nietylko zna się na teatrze, ale sam jest poetą i aktorem. Nie znaczy to, żeby był bardzo sympatycznym, choć jest to prototyp człowieka nowożytnego. Jest to idealista, który nie dorósł do świata rzeczywistego.
Jeszcze surowiej, niż Gervinus, osądził charakter Hamleta Kreyszig. Dla niego jest królewicz duński, krótko mówiąc, moralnem zerem, człowiekiem, który metodycznie i z zimną krwią poświęca np. szczęście ukochanej. Gdzie należy dobyć sztyletu dobywa notatnik; gdzie godziłoby się powiedzieć: »Smierć zbrodniarzowi!«, mówi: »Adieu, adieu, pamiętaj o mnie!«; a wogóle nie ma ani odrobiny »siły postanowienia«. Jest w naszym języku doskonałe wyrażenie, które najlepiej określa to, co o Ham lecie mówi Kreyszig: »wykręcać się sianem«. Hamlet, zdaniem tego krytyka‑Zoila, czyni to bezustannie. »Od sceny do sceny uwagi jego stają się dowcipniejsze, głębsze, a tymczasem sumienność jego schodzi do słabości zaledwie osłoniętej, od słabości do sofistycznego przekręcania wszystkich, najprostszych podstawowych pojęć, aż wreszcie dowcipna czułostkowość dochodzi do czynów, których moralnemu rodowodowi trzeba się przypatrzeć bardzo ściśle, by je odróżnić od występku«.
Jeszcze gorzej trzym a o Hamlecie, jako człowieku, Rohrbach. Ten się poprostu pastwi nad królewiczem. Udaje waryata! Cóż za szkoda, że był następcą tronu! Mógłby zrobić majątek, jako aktor! »Zdawałoby się, iż udawanie szaleńca powinienby rozpocząć przed stryjem lub co najwyżej z matką. Bynajmniej. Rozpoczyna od niewinnej Ofelii. Dlaczego? Z tchórzostwa. Jak okrutne było jego zachowanie się względem Ofelii, a tymcza-
Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/435
Wygląd
Ta strona została przepisana.