Lecz, o Jehowie będąc, jest Jehową:
Iskierką jego treści dotykalną,
Ludzkim filarem wspartą — i widzialną!
I kiedym w górę spojrzał
to przestrachem
Zdjęty, myślałem, że w braku sufitów
Niebiosa wiszą otwarte nad gmachem
I że kolumny są bez żadnych szczytów!
I chciałem myśli tytańskiej zamachem
Zbić to zwierciadło czynów i błękitów,
Gdzie powtórzone, wisi boskie dzieło!
I trwa...
Ten to »cudownie malowany gips« (freski Rafaela) miał — w przekonaniu Słowackiego — na myśli św. Jan, kiedy, mówiąc o kartach ksiąg w Apokalipsie, mówił, że będą zwinięte,
Gdy trąby zagrzmią, fale wstaną wzdęte,
A Bóg światowi powie: »W gruzy syp się!«
A grobom powie: »Stójcie odemknięte!«
A tym sufitom: »Skrzydłami się nieście
W niebo, bo z myśli i z nieba jesteście!«
Zwiedzając kościoły i stare pałace rzymskie, kędy »przy obrazach Rafaela i gzymsach złoconych powój gruzów się rozplata«, i Słowacki, i wuj jego, i Hersylka, coraz bardziej utwierdzali się w raz powziętym kulcie dla mistrza z Urbino, za czem poszło, że tyle, co o nim, nie mówili o żadnym z malarzów. Były to prawdziwie renesansowe Causeries romaines, którym za tło służył niejednokrotnie Watykan ze swemi nieśmiertelnemi camera'mi i loggi'ami.
Słowackiemu jednak, choć zachwycał się i takiemi arcydziełami, jak Dysputa lub Parnas, najbardziej podobał się Rafael z czasów swojej pierwszej maniery, z czasów pierwszych Madonn i Świętych rodzin w rodzaju Perugina, z czasów, jednem słowem, gdy twórca Widzenia Ezechiela jeszcze nie był sobą, lecz Rafaelem-prerafaelitą. Jest to szczegół pierwszorzędnej wagi, ze względu, iż to smakowanie Słowackiego w »Rafaelu pierwszej maniery« przypada na rok 1836, a więc na całych lat 40 przed narodzeniem się teoryi o naiwności w malarstwie, znanej pod nazwą prerafaelizmu, na całych lat 40 przed Dantem Gabrielem Rosettim i angielskimi prerafaelitami. Świadczy to, jak subtelną naturą artystyczną był Słowacki,