Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
II.
SOBIESKI I MARYSIEŃKA.

Było to w r. 1655 w Warszawie, przed najazdem szwedzkim, podczas sejmu. W stolicy, jeszcze ludnej i bogatej, panowało niezwykłe ożywienie, a na zamku, w którym rezydował Jan Kazimierz, wogóle rozmiłowany w zabawach wszelkiego rodzaju, odbywały się świetne maskarady i bale, na których, jak zwykle w takich razach, Amor był więcej czynny, aniżeli w zwykłych spokojnych czasach. Na jednej z takich zabaw dworskich, która, jako romantyczne tło, z pewnością przewyższała świetność pamiętnego balu u Kapuletów, nastąpiło pierwsze zbliżenie pomiędzy młodym, 25-letnim starostą jaworowskim, Janem Sobieskim, a młodziutką, bo zaledwo 14-letnią Maryą-Kazimierą d'Arquien... Córka byłej guwernantki Ludwiki-Maryi, a faworytka królowej, w której fraucymerze już od trzech lat uchodziła za najpiękniejszą z dworek, bezwarunkowo zasługiwała na taką opinię, jako Francuska zaś, a więc dziecko południa, była w swej 14-ej wiośnie już rozwiniętą zupełnie. Nadto posiadała tyle powabu i wdzięku, że 25-letni starosta, również mogący uchodzić za prawdziwą piękność męzką, ledwo się do niej zbliżył, odrazu doznał tych samych uczuć, co szekspirowski Romeo na widok Julii: wystarczyło mu poznać ją, by ku niej »odrazu« tak namiętnym rozgorzeć afektem, że postanowił »nigdy z inną się nie ożenić«. Odtąd, jak W Szwajcaryi Słowackiego, zaczął się pomiędzy tą dorodną parą klecić prawdziwy romans... Skończyło się na tem, że i serduszko »małej d'Arquien« zaczęło coraz żywiej bić dla przyszłego pogromcy Turków. Nic dziwnego!