Strona:Ferdynand Antoni Ossendowski - Huragan.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Byłeś we Francji, możesz więc jeść nasze potrawy. Nie jesteś pospolitym Murzynem, jesteś bohaterem, kawalerem orderów, jesteś obywatelem Francji. Będziesz teraz jadł i żył inaczej, Keramusa!
— Będę! — odparł z przekonaniem w głosie Keramusa.
Po obiedzie murzynowi znów nie udało się ani się przespać, ani kola żuć, ani cmoktać fajeczki z kifem. Musiał pracować. Zaczął budować nową chatę, większą i obszerniejszą.
— Nowa będzie dla nas, mój jedyny, — mówiła pani Blanche, — a stara — dla twoich żon.
— Kiedy ja je wypędziłem! — zawołał Keramusa.
— Źle uczyniłeś, mój drogi! — zaprotestowała żona. — Wszakże to twoje żony przed Allahem, jak ja — przed Bogiem. Bóg jest jeden!
O! — zdziwił się Murzyn. — Bismillah!
Jednak sprzeciwiać się nie śmiał, a w kilka dni później w odnowionej zagrodzie Keramusa-Keita krzątały się cztery niewiasty — jedna biała i trzy czarne, lecz sam pan i władca pracował też w pocie czoła. Za pomocą motyki i grabi, obmyślonych przez panią Blanche, przygotował dość duże pole dla prosa i kukurydzy i oczyszczał od kamieni kawał brzegu nad potokiem.
Pewnego dnia pani Blanche zawołałą męża i rzekła:
— Dziś pójdziemy do tej osady, gdzie są francuskie sklepy. Istotnie poszli i powrócili nazajutrz przed wieczorem, obładowani paczkami i tobołkami. Przynieśli ze sobą białe i kolorowe