Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z pierwszych opisał Szlisselburg, ale już więcej energji do życia nie miał... Sześć lat później zastrzelił się na dalekiej północy nie mogąc nauczyć się żyć na nowo.
O grożącym Janowiczowi i Waryńskiemu niebezpieczeństwie myśleliśmy wszyscy, ale nie mówiliśmy o tym pomiędzy sobą. Ponure milczenie zapanowało w celach, marzyliśmy o jak najprędszym opuszczeniu X pawilonu, w którym tyle czasu spędziliśmy, ale jednocześnie drżeliśmy na myśl, że to opuszczenie pawilonu dla kilku z nas będzie zwiastunem zamurowania żywcem w Szlisselburgu. Nikt z nas nie miał pojęcia, kiedy to może nastąpić. Zwykle tego rodzaju wiadomości zawczasu otrzymywaliśmy albo od przedstawicieli władzy w rozmowie prywatnej, albo przez krewnych podczas widzeń. W danym wypadku władze miały dosyć taktu, by nam się nie pokazywać na oczy, a rozmowa na widzeniu z rodzinami szła jak po grudzie. Krewni ubolewali nad naszym losem, ich niepokoiły śnieżne sybirskie stepy, roboty w kopalniach, kajdany... nasze zaś myśli od grobów na stokach cytadeli nad brzegiem Wisły przenosiły się do... grobu nad Ładogą, który jeszcze czyhał na nowe ofiary... O sobie wówczas nikt nie myślał, bo cóż znaczyła najsroższa „katorga“ w porównaniu ze Szlisselburgiem, gdzie ludzie mówić zapominają!