Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A macie aby ciepłe ubranie na dalszą drogę?
Roześmieliśmy się. Jedziemy na Sybir, o mrozach sybirskich słyszeliśmy nieraz. Czyżbyśmy bez ciepłego ubrania jechać mieli? Mamy buty na ciepłej podszewce, kożuszki jeszcze warszawskie do kolan, rękawice futrzane.
Nie przekonało, a ubawiło to Kowalewską. Niemal że zmusiła nas do kupienia miękkiego obuwia z wojłoku, futrzanych czapek i baszłyków z sukna wielbłądziego.
Nie wiecie, co to nasze mrozy sybirskie!
Często ją potym wspominaliśmy. Gdybyśmy jej nie posłuchali, gdyby ona nie przypomniała sobie o tym, że nas o to zapytać potrzeba, przypłacilibyśmy to co najmniej odmrożeniem sobie nóg, uszu, twarzy. Wiele lat potym przeżyłem mróz 66-stopniowy podług termometru Celsjusza, mróz, podczas którego słychać, jak zamarza oddech, ale wówczas już przystosowaliśmy się do tych mrozów, byliśmy odpowiednio ubrani, zaaklimatyzowaliśmy się już. Ale te pierwsze mrozy, za Bajkałem, po drodze na Karę wydały się nam czymś strasznym. Dusza drżała z zimna. Ani na chwilę nie wsiadaliśmy do furmanki, przez cały czas idąc z szybkością 5—6 wiorst na godzinę, a jednak rozgrzać się nie mogliśmy... Na szczęście przybyliśmy na Karę jeszcze przed nastaniem najsilniejszych mro-