Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystkich razem i każdego z osobna do tak zwanych „ojców“. Są to skazani za kazirodztwo, przeważnie za uwiedzenie własnych córek... Idą oddzielnie, nikt do nich nie przemówi, nikt ręki nie wyciągnie. Cała partja czuje do nich jakiś fizyczny wstręt. Z innych żartują, tych, jeżeli kto zaczepi, inni obruszą się nań. Sumienie aresztantów z tego rodzaju przestępstwem się nie godzi...
Są natomiast typy, któremi aresztanci się chlubią. Takim był niejaki Golikow. Dobrze zbudowany, wysoki, z dumą jakąś nosił szary kubrak aresztancki z żółtym tuzem[1] na plecach, czapkę na bakier i wyzywająco pobrzękiwał kajdanami na rękach i nogach. Odrazu zwracał na siebie powszechną uwagę.
— Za cóż go skazano? — zapytałem starosty...
— Jedenaście razy uciekał — z uwielbieniem odpowiedział „dostojnik“ partyjny. — Jak zwierzę przewożono go z Orła do Moskwy w żelaznej klatce...
Uciekł...
Zapał i zachwyt dźwięczał w każdym słowie starosty.
Podszedłem do tego bohatera więziennego i zacząłem rozmowę.

Zachowywał się z godnością. Nie przymilając

  1. Oznaka skazanego do ciężkich robót.