Strona:Feliks Kon - Etapem na katorgę.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gów — oficerów szukających zaczepki i nieraz zbierających guzy za przeholowanie w patryjotyzmie. Są to tak zwani „burboni“. Uważają siebie jako „władzę“, a wygnańców za „przestępców“, występują ostro, bezwzględnie, stanowczo, nie licząc się z przepisami prawa i każde swe słowo uważają za prawo dla skazańców. „Ja dla tiebia car i bog“ (Jam dla ciebie car i bóg)! — Oto ich zwykły okrzyk, który w stosunku do politycznych tej tylko ulega modyfikacji, że zamiast zaimka liczby pojedyńczej używa zaimka liczby mnogiej. Ale oczywiście i car i bóg obraziliby się zupełnie poważnie, gdyby ich potraktowano tak, jak takiego jegomościa traktują nieraz nietylko wygnańcy polityczni, ale i partja kryminalistów. Użyć ostatniego argumentu — broni — nie odważa się, i zwymyślany i wyśmiany nieraz musi opuścić pole bitwy... Niekiedy mści się za to, pisze donos, ale i to nie wiele mu pomaga. Zazwyczaj zarząd gubernjalny, znając tego patryjotę z donosów poprzednich, rzuca je do kosza.
Mniej wyraźni są tak zwani „sympatycy“. Są to przeważnie ludzie bez charakteru, tkliwi i ckliwi, wzdychający na widok młodzieży, „najlepszej młodzieży“ — jak się wyrażać zwykli, pędzonej na zatracenie, ale dobrze pilnujący, by ta młodzież nie drapnęła, przynoszący wygnańcom pisma, niekiedy urządzający dla nich śniadanka, ale ma-