Strona:Felicjan Faleński - Odgłosy z gór.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wśród chmur kąpie twarde życie.
I otwarcie, nie zaś zdradnie
W wichrach władnie —
Czyż takiego podejść skrycie?

On podesłać się nie trwoży
Pod tron Boży
Gniazdo swe u niebios węgła;
Godzien więc, by go jedynie,
W gwiazd krainie,
Gromem Pańska dłoń dosięgła.

Co? Co słyszę? Grom złowieszczy
Już — już trzeszczy?
Patrzę — w koło ćma ziębiąca!
Wicher, w skrzydła bijąc krucze,
W drzewa tłucze,
Liśćmi rzuca, potok zmąca!

Błyskawica się jak żmija
Z chmur wywija —
Sunie grzmiąc ciemności bryła,
Zda się świat swem przejściem zgniecie... —
No, a przecię
Tylko co pogoda była?!...