Strona:Felicjan Faleński - Odgłosy z gór.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dam im ciało mych współbraci,
I w téj orléj ich postaci
Gdy je skąpię w niebie,
Wrócę znów do ciebie.

Wiatr mi szeptał: — Chcesz miéć we mnie
Gońca wspomnień twéj młodości,
Których dusza twa daremnie
Gdzieś przestrzeniom gwiazd zazdrości?
Z chwil tych, serce twoje chore
Utracony raj odżywi —
Każdą zwołam najtroskliwiéj,
Wszystkie skrzętnie w jedno zbiorę.
I jak bywa, gdy radosny
Mym tchem święcę powrót wiosny,
Bijąc w skrzydła obie,
Wrócę znów ku tobie.

Potok płynąc tak mi szemrze:
— O! poeto o! mój łzawy!
Czemże ulżyć tobie? czemże
Zakląć snem twe chmurne jawy?
Patrz — z falami memi złote
Słońce się i niebo pieści —
Rzuć w nie chętnie twe boleści,
Twe zwątpienia, twą tęsknotę.