sić ludziom, a bardziej jeszcze, jakimi sposobami może trafić do serc ludzkich.
Uczeń słuchał pilnie i powtarzał wiernie słowa świętego męża, a gdy już wszystko umiał dokładnie na pamięć przyszła na starca wielka niemoc.
Kiedy uczuł, że umiera powstał i podpierany przez ucznia trwał na modlitwie. Chciał by go anioł boski zastał gotowym do drogi, nie zaś gnuśnie leżącym na ziemi. Stał długo zamodlony, nic nie jedząc ani nie pijąc. I z każdą chwilą coraz to bardziej więzy ziemskie opadały z niego, czuł w sobie niezmierne wnętrzne przeistoczenie. Zatraciła się gdzieś niemoc ciała, przestało mu ciężyć i ciągnąć ku ziemi. Im dłużej stał, tem bardziej czuł się lekkim, miał wrażenie, że unosi się w powietrze. Dosłownie opuszczał ziemię. Ale i w tej chwili nie zapomniał o ludziach i modlił się, by im uprosić łaskę zrozumienia nauki i przykładu następcy jakiego im przygotował.
Pewnego dnia rozkazał temuż następcy, by położył u stóp jego kamień!
— I pocóż to? — spytał tenże.
— Nie pytaj, ale uczyń, co mówię! — rozkazał i dodał: Rozkazuję ci i zalecam. Gdy będziesz umierał, niech uczeń twój i następca po-
Strona:F. Mirandola - Tropy.djvu/282
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.