Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

być cierpienie bardzo przykre, może też ta ciepła chustka przyniesie pani ulgę.
— To taka poczciwa kobieta — rzekł Cedryk do prawnika, gdy odeszli dalej i zostawili staruszkę od zmysłów prawie odchodzącą ze zdziwienia i radości — raz upadłem, biegnąc do parku i stłukłem sobie kolano; ona to widziała i dała mi jabłuszko bez pieniędzy. Nigdy tego nie zapomnę; jeżeli ktoś dobry był dla nas, to trudno o tem nie pamiętać.
Chłopczyna złote miał serce, nie pojmował nawet niewdzięczności. Widzenie się z Dikiem było nadzwyczaj wzruszające. Interesa tego biedaka znajdowały się właśnie w najsmutniejszym stanie; szczotki mu się popsuły, a nie miał za co kupić nowych. Gdy Cedryk oznajmił mu ze zwykłą swoją prostotą o nowem swem stanowisku, nie pyszniąc się ani wynosząc, tylko dla wyjaśnienia, że ma obecnie dużo pieniędzy i może z łatwością przyjacielowi dopomódz w biedzie, Dik oniemiał w pierwszej chwili z podziwienia. Dowiedziawszy się, że chłopczyk został lordem, a w przyszłości ma być hrabią, spoglądał na niego przez czas jakiś wytrzeszczonemi oczyma, z rozwartemi ustami, przyczem głowę tak przechylił, że czapeczka mu spadła na ziemię. Podniósł ją i mruknął coś półgłosem, czego pan Hawisam nie zrozumiał,