Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ski Cedryka lepiej mu się działo i więcej trochę zarabiał, używał tych pieniędzy na opłacenie schronienia na poddaszu, gdzie chodził nocować. Przedtem sypiał zazwyczaj pod gołem niebem. Zaczynał już nawet marzyć o tem, ażeby sobie nająć mały pokoiczek, kupić do niego skromne sprzęty i mieć własne mieszkanie. Lecz urzeczywistnienie tych marzeń nie było rzeczą łatwą. Zaprosiny niespodziewane, które go dziś spotkały, radością i dumą przejęły biednego chłopca. Pójść w odwiedziny do kupca korzennego, do bogacza, mającego sklep własny, wózek i konia, być traktowanym przez niego na stopie równości, był to zaszczyt niemały dla Dika i w życiu jego wypadek wielkiej wagi.
— Wiesz ty co o hrabiach i o zamkach hrabiowskich? — zapytał pan Hobbes, nim pożegnał Dika — radbym w tej materyi dowiedzieć się czego.
— Czytałem powieść o hrabiach w Dzienniczku groszowym — odrzekł chłopak — powieść pod tytułem: „Zbrodnia magnata i zemsta hrabiny May.“ Jeden z moich znajomych pożyczył mi tego dzienniczka, to dosyć jest ciekawe.
— Proszę cię, kup tę powieść na mój rachunek i przynieś. Jeżeli znajdziesz coś jeszcze o hrabiach, margrabiach i tym podobnych magnatach, kup wszystko, dam ci na to pieniądze,