Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doskonale, gdyż chłopak natychmiast odpowiedział:
— Wszystko nowiuteńkie i niemało kosztowało. Nigdybym nie mógł się tak pięknie urządzić, gdyby mi w tem nie dopomógł wielki mój przyjaciel, jeden chłopczyk, który wyjechał do Anglii. Najlepszy, najpoczciwszy w świecie chłopczyk, niech go Bóg błogosławi.
— Lord Fautleroy, przyszły hrabia Dorincourt — mówił pan Hobbes powoli, z naciskiem wymawiając każdy wyraz.
Dik o mało szczotki z rąk nie wypuścił z wielkiego podziwienia.
— Zkąd pan wie? — zawołał — czy go pan zna?
— Znałem go od urodzenia prawie — odrzekł kupiec — byłem z nim w wielkiej przyjaźni.
A gdy to mówił, ogarnęło go nagłe wzruszenie, otarł pot z czoła, potem wyjął z kieszeni piękny zegarek, otworzył i pokazał napis Dikowi.
— Nazwał mnie tu sam najlepszym przyjacielem i podpisał się: lord Eautleroy. Ten zegarek jest pamiątką. Dając mi go, prosił, ażebym nie zapomniał o nim. O, niema obawy! Nie zapomniałbym ja o nim, gdybym nawet żadnej pamiątki nie miał. Nie zapomina się o takich przyjaciołach.
— Śliczny chłopczyk, nieprawdaż? — mówił Dik — a co to za serce nieocenione! Nie wi-