Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak też tu wszyscy dziadunia kochają! Taką radość widać na twarzach, gdzie tylko się dziadunio pokaże. Mam nadzieję, że i mnie tak kochać będą, to musi być bardzo przyjemnie.
I pysznił się tem w duszy, że jest wnukiem człowieka tak uwielbianego powszechnie. Gdy rozpoczęto budowę nowych domów w Zaułku, hrabia często w tę stronę się zwracał podczas przejażdżek swych z wnukiem i oglądali roboty. Cedryk przypatrywał się wszystkiemu z największem zajęciem. Zazwyczaj zsiadał z konia, zbliżał się do robotników, zapoznawał się z nimi, rozpytywał ich ciekawie o rozmaite szczegóły, porównywał sposoby budowania z temi, które w Ameryce widywał, czynił swoje uwagi i spostrzeżenia, potem dzielił się niemi z dziadkiem.
— Zawsze lubiłem wiedzieć dokładnie, jak się każda rzecz robi — mówił — dobrze jest znać się na wszystkiem.
Po odejściu chłopczyka, robotnicy rozmawiali o nim pomiędzy sobą, powtarzali każde jego słowo, nigdy jednak nikt z dziecinnych tych uwag nie szydził; wszyscy go kochali, witali z radością, lubili słyszeć głos jego, lubili widzieć przed sobą ładnego chłopaczka z rączkami w kieszeniach, mówiącego z taką powagą i roztropnością.
— Takiego dziecka niema drugiego na świe-