Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo też w ciągu tygodnia dziwne rzeczy rozpowiadano w okolicy o małym lordzie. Miss Diblet sklepikarka miała przez te dni odbyt ogromny. Co chwila wchodził ktoś do niej, kupując za dwa grosze tasiemki lub igieł za grosz, a przy tej sposobności zapytując, co się dzieje w zamku; blizkie stosunki jej z zamkiem przez siostrę znane były powszechnie, nikt nie mógł posiadać tak dokładnych i świeżych wiadomości o sprawach zamkowych, jak miss Diblet.
I nikt się w tej nadziei nie zawiódł: miss Diblet doskonale wiedziała wszystko, począwszy od przygotowań czynionych jeszcze przed przybyciem spadkobiercy, aż do tego, co się z nim działo obecnie w każdej dnia godzinie. Opowiadała, jakie były obicia i sprzęty w pokojach jego Dostojności, jakie zabawki sprowadzono dlań z Londynu, jak wyglądał kucyk skarogniady, ujeżdżany przez masztalerza dla małego lorda, śliczny wózeczek, do którego zaprzęgać miano inne kucyki, przybrane w uprząż srebrzystą, ażeby mały lord uczył się powozić. Masztalerz i groom, przeznaczeni do usług jego, znani jej byli także. Miss Diblet dowiedziała się wreszcie i nie omieszkała udzielić tej wiadomości swym kundmanom, że mały lord Fautleroy od pierwszego wejrzenia zachwycił wszystkich na zamku, bo to był miły, dobry, roztropny chłopczyk; że hrabia w okrutny sposób rozłączył go z matką,