Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak pięknie, myśleć tak jedynie o szczęściu innych!
— Więc to ja tak ciągle myślę o szczęściu innych? — powtórzył hrabia.
— Rozumie się — rzekł chłopczyk, a po chwili milczenia, jakby wahając się nieco, mówił dalej. — Są jednak ludzie, którzy mają dziwne wyobrażenie o hrabiach; i tak między innymi pan Hobbes... ale muszę do niego napisać, że się bardzo myli.
— Jakież to on miał wyobrażenie o hrabiach? — zapytał starzec.
— Pan Hobbes myślał... ale on nie wiedział, sądził z dzienników i myślał... tylko niechże dziadunio nie bierze tego do serca... on myślał, że wszyscy hrabiowie i wielcy panowie są niegodziwi. Ba! pan Hobbes nie mówiłby tego, gdyby był znał dziadunia. Muszę też jaknajprędzej do niego napisać, ażeby się przekonał, w jakim jest błędzie.
— Cóż ty mu napiszesz?
— Napiszę — wołał Cedryk, uniesiony zapałem — że niema na świecie lepszego, szlachetniejszego, wspaniałomyślniejszego człowieka, jak hrabia, mój dziadunio, i że wszelkich sił dokładać będę, abym był podobny do dziadunia, gdy urosnę.
— Podobny do mnie! — powtórzył hrabia dziwnym głosem i wzrok jego z nieokreślonym