Strona:F. H. Burnett - Mały lord.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego. Chłopczyk pogłaskał nowego przyjaciela i odpowiadając na pytanie hrabiego, mówił:
— Co dalej? Potem przyszła kolej na Dika.
— Cóż to za Dik? — spytał znowu hrabia.
— To jest chłopak, który czyści panom buty na ulicy, to jego rzemiosło. Poczciwy bardzo chłopak, pilny i pracowity. Był on wielkim moim przyjacielem, nie takim zapewne, jak pan Hobbes, ale zawsze dobrym i serdecznym przyjacielem. Ma szesnaście, czy nawet siedmnaście lat. Darował mi śliczną rzecz na pamiątkę, gdym odjeżdżał.
Tu wyjął z kieszeni starannie złożoną chusteczkę czerwoną, rozwinął ją i pokazywał na wszystkie strony z uśmiechem zadowolenia.
— To Dik darował mi tę chusteczkę; bardzo jest ładna i wygodna, można ją mieć zawsze w kieszeni i włożyć na szyję w razie potrzeby. Kupił to za pierwsze pieniądze zarobione nowemi szczotkami, które odemnie dostał. Wielką przyjemność sprawił mi tą pamiątką, ile razy spojrzę na tę chusteczkę, przypominam sobie poczciwego Dika.
Dostojny hrabia Dorincourt szczególnych naprawdę doznawał uczuć. Długo żył na świecie, dużo widział, niełatwo go było czemkolwiek zadziwić lub poruszyć; lecz to, co widział i słyszał w tej chwili, było tak niezwykłe dla niego, że dawno już podobnego wzruszenia nie dozna-