Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja, panienko?... tutej?
Sara podbiegła do drzwi, otworzyła je i wyjrzawszy na korytarz, zaczęła nadsłuchiwać.
— Nikogo niema w pobliżu — oznajmiła. — Jeżeli już zrobiłaś porządek we wszystkich pokojach, to chyba możesz zatrzymać się tu przez chwilę. Myślę... że może... nie pogardzisz ciasteczkiem.
To mówiąc, otworzyła kredensik i wyjęła z niego gruby kawałek tortu. Toż była dla niej radość, gdy obaczyła, jak smakołyk zaczął znikać wielkiemi kęsami w ustach zgłodniałej dziewczynki! Zaczęła z nią rozmawiać, zadawać jej pytania i śmiać się do niej, aż nakoniec Becky pozbyła się obaw, a nawet zdobyła się na tę śmiałość, że sama zadała swej towarzyszce kilka — wedle swego mniemania — zuchwałych pytań:
— Cy to... — szepnęła, spoglądając pożądliwie na jej różową sukienkę, — cy to najlepso suknio panienki?
— To jedna z sukienek, w których tańczę — odpowiedziała Sara. — Ja bardzo ją lubię... a tobie jak ona się podoba?
Becky przez dłuższą chwilę wprost głosu z siebie dobyć nie mogła; wkońcu ozwała się z lękliwym szacunkiem:
— Razu jednego tom ja widziała księżnickę. Sta-