proszę wujaszka, wiem co to znaczy być głodnym... a ciężej jeszcze głód znosić, gdy ktoś nie umie omamić go zmyśleniem.
Nazajutrz rano miss Minchin, wyjrzawszy przez okno, zobaczyła widok, który jej wcale nie uradował. Powóz „pana z Indyj“, zaprzężony w rosłe dwa konie, zatrzymał się przed bramą sąsiedniej kamienicy; z bramy wyszedł właściciel kamienicy i jakaś drobna figurka, oboje otuleni w ciepłe, kosztowne futra, i podeszli ku powozowi. Drobna figurka wydała się miss Minchin dobrze znaną i obudziła w niej pamięć dni minionych. Za nią kroczyła druga figurka, równie znajoma. Jej widok bardzo rozdrażnił przełożoną. Była to bowiem Becky, która w charakterze panny służącej stale odprowadzała swoją panią do powozu, niosąc okrycia i inne rzeczy potrzebne. Nie była to już ta Becky co dawniej — twarz miała rumianą i okrągłą.
Wkrótce potem powóz zatrzymał się przed ciastkarnią, a jadący wysiedli — akurat w chwili, gdy właścicielka sklepu ustawiała na oknie wystawowem tackę z dymiącemi ciastkami.
Gdy Sara weszła do sklepu, kobieta odwróciła się, spojrzała na nią i zostawiwszy ciastka na oknie, podeszła do lady. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się uważnie w Sarę. Nagle jej dobroduszna twarz rozpromieniła się.
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/329
Wygląd
Ta strona została skorygowana.