i uczyć się — ona jednak, zaczytawszy się, pozostała tam znacznie dłużej.
Gdy, przebywszy ostatnie schody, stanęła przed drzwiami swego pokoiku, serce jej poczęło bić szybko.
— A nuż wszystko zabrano mi zpowrotem? — szepnęła, starając się nie tracić otuchy. — Może tylko wypożyczono mi to wszystko na ową jedną, straszliwą noc? W każdym razie mam pewność, że wszystko to było rzeczywistością.
Otwarła drzwi i weszła do pokoju. Znalazłszy się w jego wnętrzu, westchnęła z podziwu, zamknęła drzwi i oparłszy się o nie plecami, jęła rozglądać się na wszystkie strony.
Czarodziej znów tu był — ba, zostawił więcej śladów swej bytności niż w dniu poprzednim. W piecu huczał jeszcze żywszy ogień, strzelając pięknym płomieniem. W pokoju znajdowało się wiele nowych przedmiotów, które tak zmieniły jego wygląd, że Sara napewno przetarłaby oczy ze zdumienia, gdyby nie to, że zdołała już pozbyć się wszelkich wątpliwości. Na stole znowu ustawiona była kolacja — tym razem było poddostatkiem talerzy i filiżanek zarówno dla Sary jak i dla Becky. Na obtłuczonym gzymsie kominka rozciągnięto piękny, haftowany kilimek, a na nim ustawiono parę ozdób; podobnie pozasłaniano makatkami wszystkie inne szczerby i uszkodzenia. Na ścianach wisiały dziw-
Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/278
Wygląd
Ta strona została skorygowana.