Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakież to niezwykłe dziecko! — odezwała się. — Jakież to przemiłe maleństwo!
— Tak — potwierdził kapitan Crewe, przyciskając Sarę do serca. — Przemiłe maleństwo. Proszę opiekować się nią gorąco, miss Minchin.
Przez kilka dni następnych — aż do czasu, gdy ojciec wyruszył w podróż powrotną do Indyj — Sara mieszkała wraz z nim w hotelu. Zwiedzając miasto, wstępowali razem do dużych sklepów i kupowali najrozmaitsze rzeczy; nie wszystkie z nich były Sarze potrzebne, to prawda, ale kapitan Crewe był człowiekiem młodym i prędkim, a córkę kochał ogromnie, więc pragnął, by miała wszystko, co tylko jej się podobało i co podobało się jemu samemu. W ten sposób wspólnemi siłami zgromadzili zapas odzieży, aż nazbyt wytwornej, jak na siedmioletnie dziecko. Były tam aksamitne sukienki, bramowane drogiemi futerkami, sukienki haftowane i naszywane koronkami, kapelusze z wielkiemi, puszystemi piórami strusiemi, gronostajowe mufki i kołnierze, oraz pudełka pełne takiej ilości chusteczek do nosa, rękawiczek i jedwabnych pończoch, iż panienki sklepowe szeptały sobie w ucho, że ta dziwna dziewczyneczka o wielkich poważnych oczach musi być conajmniej zagraniczną księżniczką — może córką jakiego radży indyjskiego.
Wiele sklepów obeszli i przyjrzeli się wielu lalkom,