Strona:F. H. Burnett - Mała księżniczka.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale Lottie była osóbką upartą. Widząc, że Sara nie chce jej wyjawić miejsca swego zamieszkania, postanowiła odkryć je sama jakimkolwiek sposobem. Zagadywała więc młodsze koleżanki i podsłuchiwała rozmowy starszych dziewczynek, aż wkońcu opierając się na jakiejś informacji, rzuconej przez kogoś mimochodem, wybrała się pewnego wieczoru na poszukiwanie i wdrapując się na schody, o których istnieniu dotąd nawet nie wiedziała, dotarła na sam strych. Znalazła tu dwoje drzwi, jedne przy drugich, a otwarłszy pierwsze z nich, ujrzała Sarę stojącą na starym stoliku i wyglądającą przez okno.
— Saro! mamusiu moja! — zawołała w przerażeniu; tak brzydki i pusty wydał jej się ten pokój, tak od całego świata odległy. Małe nożęta tak były zmęczone, jakby przebyły conajmniej kilkaset schodów.
Na dźwięk jej głosu Sara obejrzała się i struchlała. Co teraz będzie? Jeżeli Lottie zacznie płakać, a ktoś posłyszy, obie będą zgubione! Zeskoczyła ze stołu i podbiegła do przybyłej.
— Tylko nie płacz i nie rób hałasu — zaczęła ją błagać. — Dostałabym za to burę, a już dość tego, że przez cały dzień wciąż mnie łajano. Ten pokój... ten pokój nie jest najgorszy...
— Nie najgorszy? — szepnęła Lottie i zacisnęła usta, rozglądając się wokoło. Była wprawdzie rozpie-